wtorek, 15 września 2015


Radioaktywne ruiny znalezione w indyjskiej dżungli. Wyeksploatowane przed setkami tysięcy lat kopalnie uranu. Wiedza „prymitywnych” kultur przewyższająca niekiedy wiedzę współczesnych naukowców. Dowody w postaci obrazów, rysunków, płaskorzeźb i przekazów historycznych. Czegóż jeszcze potrzeba, by uwierzyć, że w przeszłości naszą planetę odwiedzali przybysze z kosmosu?

Nie ma żadnych wątpliwości, że cały wszechświat przenika energia, myśl i wola Wielkiego Twórcy, nienazwanego, niewyobrażalnego, o którego istocie i zamiarach – o ile ma takowe – wobec całego życia w kosmosie możemy jedynie spekulować. Trzeba jednak pamiętać, że nie można Kreatora utożsamiać z wielką rzeszą bogów i półbogów, którzy pętają się po mitach, legendach i… historii wszystkich ziemskich kultur. Bogów, do których nasi przodkowie wznosili modły, a którzy zachowywali się jak ludzie: byli odważni i tchórzliwi, wielkoduszni i podli. Kochali się i walczyli ze sobą. Przekazy historyczne opisują ich jako pełne zalet i wad istoty obdarzone wiedzą i potęgą techniczną, która naszym przodkom kojarzyła się z magią i nadnaturalnymi siłami. Dlatego nazwano ich bogami.

Teraz, mądrzejsi o tysiące lat postępu, możemy jeszcze raz przyjrzeć się archeologicznym znaleziskom, jeszcze raz zinterpretować treść płaskorzeźb i glinianych tabliczek i próbować wykorzystać naszą współczesną wiedzę do zrozumienia prawdziwego sensu mitologicznych opowieści. Obraz, jaki się wyłania, fascynuje i przeraża. Niestety, każda odnaleziona odpowiedź rodzi dziesiątki kolejnych pytań. Lecz jedno jest pewne: ONI tu byli i, być może, jesteśmy ich tworem.

Naród, który przybył znikąd

Najstarszą znaną cywilizację stworzyli Sumerowie w Mezopotamii, w dorzeczu Eufratu i Tygrysu, tam, gdzie prawdopodobnie znajdował się biblijny Eden. Jednak wyniki badań archeologicznych wprawiają uczonych w zadziwienie: Sumerowie pojawili się tu nagle i od razu stworzyli wysoko rozwiniętą cywilizację. Nie wiadomo, skąd przybyli, gdzie rozwijała się ich kultura. Wiemy jedynie, że ich wiedza, wierzenia i historia wywarły tak duży wpływ na ludzkość, że do dziś, sami o tym nie wiedząc, korzystamy z ich osiągnięć.
Wszystko, co wiemy na temat Sumerów, pochodzi z zapisków na glinianych tabliczkach pokrytych pismem klinowym. Całe skrzynie takich tabliczek odkryto podczas wykopalisk archeologicznych na terenie dzisiejszego Iraku. Odczytanie ich zajęło trochę czasu, ale było warto. Okazuje się, że przed tysiącami lat na terenie Mezopotamii żyli „bogowie”. Zachowane teksty i płaskorzeźby pozwalają twierdzić, że byli to przybysze z kosmosu. Niektórzy byli do nas bardzo podobni, inni byli gigantycznego wzrostu, inni znów znacznie różnili się od nas wyglądem. Byli i tacy, którzy cały czas chodzili w skafandrach, gdyż nasza atmosfera była zapewne dla nich zabójcza.
Według sumeryjskich tekstów ludzie byli stworzeni jako robotnicy dla jednej z ras Obcych: „bóg” imieniem En-ki, Pan Ziemi, stworzył z pomocą boginki nieba, a zarazem „tej, która niesie oddech życia”, istotę rozumną nazywaną „lulu amelu”, co oznaczało „do ciężkich prac” (ten przekaz wiąże się z biblijną historią o wypędzeniu pierwszego człowieka, Adama, z raju, gdy zjadł owoc z drzewa wiadomości: „w pocie czoła pracować będziesz”). Aby robotnicy byli przydatni, niektórym z nich, kapłanom, przekazano nieco wiedzy, by byli w stanie wykonywać polecenia swych panów i kierować rzeszą ciemnych Ziemian.
Można spytać, na ile jest to wierny obraz rzeczywistości. A może, jak chcą tego akademiccy naukowcy, jest to jedynie wymysł starożytnych bajarzy? Porównując jednak poziom rozwoju ówczesnych, a nawet późniejszych kultur z wiedzą Sumerów, zaczynamy podejrzewać, że w starożytnych zapiskach jest więcej prawdy, niż ktokolwiek z uczonych ośmieliłby się przyznać.
Czy zdajemy sobie sprawę, że codziennie korzystamyz wiedzy, którą ponoć przekazały Sumerom istoty z kosmosu? Żeby nie brzmiało to gołosłownie, przypomnijmy, że to Sumerowie wprowadzili podział koła na 360 stopni, rachubę czasu z rozbiciem na sekundy, minuty, godziny, doby, lata i okresy dłuższe (znali np. jednostkę czasu „sos”, liczącą 60 lat po 360 dni, oraz „sar” trwający 3600 lat).
Już 6000 lat temu Sumerowie wiedzieli, że Ziemia okrąża Słońce i że w Układzie Słonecznym jest dziewięć planet, przy czym znali nawet najmniejszą z planet, Plutona, odkrytego przez naszych astronomów dopiero w 1931 roku. Wspominali też o dziesiątej planecie zwanej przez nich Nibiru lub Marduk, z której ponoć przybyli bogowie – twórcy rasy ludzkiej. Zgodnie z ich wiedzą, orbita Marduka ma kształt wydłużonej elipsy i planeta pojawia się w pobliżu Słońca co 3600 lat (sar!).
Archeolodzy stwierdzili, że Sumerowie mylili się, uznając, iż rok trwa 360 dni. Jednak dla Sumerów okres 360 dni nie oznaczał ziemskiego roku, lecz długość dnia na planecie Marduk, której obrót wokół własnej osi trwał właśnie 360 ziemskich dni. Stąd też zapewne wynikło podzielenie kręgu na 360 równych odcinków, które teraz nazywamy stopniami.

Rakieta kosmiczna i reaktory jądrowe

Matematyka jest nauką abstrakcyjną i genialny umysł sam może wymyślić wszelkie twierdzenia, lecz jaki geniusz w starożytności mógłby wymyślić i utrwalić na dziesiątkach płaskorzeźb wizerunki urządzeń technicznych, pojazdów itp?
Co więcej, szczegóły na płaskorzeźbach dowodzą, że nasi przodkowie nie tylko widzieli różne „boskie” urządzenia, ale mieli z nimi niemal stały kontakt! Nie wystarczy bowiem zobaczyć coś jeden raz, nie mając w dodatku pojęcia, co to takiego, by narysować to ze szczegółami. Żeby wykonać płaskorzeźby przedstawiające statki kosmiczne w silosach startowych, trzeba nie tylko stale z nimi obcować, ale i bywać wewnątrz nich. W jaki inny sposób sumeryjski artysta mógłby wykonać przedstawiony przez nas poniżej rysunek (rys.1 )?
Rysunek ten został wyryty na glinianej tabliczce wykopanej w delcie rzek Eufratu i Tygrysu. Pokazuje coś, co było absolutnie niezrozumiałe dla archeologów jeszcze na początku naszego wieku: po obu bokach wizerunku, pod ziemią, w wykopie otaczającym właściwą rakietę, widzimy dwa pionowe rzędy ułożonych blisko siebie kółek.
Osobom obeznanym z energetyką jądrową natychmiast kojarzy się to z widokiem z góry na uranowe pręty paliwowe używane obecnie w stosach atomowych. Dla fizyka jądrowego staje się całkowicie jasne, że obrazek na starożytnej tabliczce glinianej przedstawia podziemny silos z umieszczonym w nim pojazdem kosmicznym, a natrysk u dołu obrazu to autentyczna komora dezaktywacyjna służąca do oczyszczania pojazdów i obsługi z radioaktywnego pyłu.
Na płaskorzeźbie widzimy też skóry lampartów wiszące pomiędzy prętami paliwowymi a rakietą kosmiczną. Jest to z kolei proste przedstawienie izolacji odgradzającej pojazd od źródła promieniowania. W części nadziemnej tej konstrukcji widnieje stożkowaty „lądownik”, podobny kształtem do obecnie stosowanych członów lądujących ziemskich pojazdów kosmicznych!

Niepotrzebna misja Voyagera

W Muzeum Brytyjskim znajduje się okrągła tabliczka gliniana z wyrytym pismem klinowym tekstem opisującym lot statku kosmicznego zbliżającego się ku Ziemi. Jest to jakby instrukcja dla członka załogi, a jednocześnie najniezwyklejszy przekaz z przeszłości. Rozszyfrowaniem treści tabliczki zajął się archeolog, historyk i znawca pisma klinowego prof. Zecharia Sitchin. Oto fragment tekstu:
„wysoko… wysoko… chmury pary… nastawiać… nastawiać… odpalać rakiety hamujące… ominąć skały… góry… góry… lądować”.
Na tej samej tabliczce zaznaczone są też symbole planet mijanych na trasie lotu z planety Marduk, gdy znajduje się ona akurat blisko Słońca, co zdarza się raz na 3600 lat.
Badaczy zapisków sumeryjskich, wśród których obecnie nie brak również astronomów, zadziwiają niektóre dane o planetach Układu Słonecznego, dane, które współczesna nauka zdobyła całkiem niedawno. Na przykład sonda „Voyager II”, przelatująca w 1989 roku w pobliżu Neptuna, przekazała na Ziemię obraz tej planety zgodny z prastarym sumeryjskim opisem określającym tę planetę jako hum-ba, czyli „jasna zieleń na bagnie”. Dane z Voyagera świadczą o tym, że Neptun jest pokryty lodowo-płynną papką utworzoną z ciekłego i zestalonego metanu o niebieskawozielonej barwie.
Sumerowie wiedzieli, że powierzchnia olbrzymiego Saturna, zwanego przez nich en-ti-mach-zig, jest żółtozielona. Sonda kosmiczna przekazała na Ziemię obraz planety pokrytej mieszaniną amoniaku i metanu w oliwkowym kolorze.

Czy Księżyc jest pusty w środku?

Sumerowie swoich bogów nazywali Annunaki, „ci, którzy przychodzą z góry”. Przedstawiali ich zazwyczaj jako istoty uskrzydlone (niekoniecznie musieli mieć skrzydła; może chodziło o to, że latali). Siedzibą ich było miasto Eridu, co oznaczało „dom sprawiedliwych”. Ruiny tego miasta leżą około 200 kilometrów od północnego krańca zatoki perskiej.
Owi „bogowie” przekazali Sumerom olbrzymią wiedzę, której ludzie w dawnych czasach nie potrafili we właściwy sposób wykorzystać. Niektóre z tych okruchów wiedzy i nas wprawiają w osłupienie, jak np. jednostka miary długości zwana „beru”, równa 10 692 metrom.
Otóż w zapiskach sprzed 6000 lat istnieje informacja, że „odległość od środka Ziemi do punktu centralnego wewnątrz Księżyca wynosi dokładnie 36 000 beru, czyli 384 912 kilometrów. Z ostatnich pomiarów astrofizycznych wynika, że odległość ta obecnie wynosi 384 402 kilometry.
Różnica wynosi więc 510 metrów. Z badań astrofizycznych dokonywanych za pomocą promienia laserowego dowiedziano się, że glob księżycowy coraz bardziej zbliża się ku Ziemi z prędkością około 0,1 milimetra rocznie. Różnica 510 m w obu pomiarach to odległość, na jaką Księżyc zbliżył się ku naszej planecie w przeciągu 5 100 000 lat!
Możliwe, że na Ziemi już ponad 5 milionów lat temu przebywały istoty rozumne, które właśnie wtedy dokonały pomiaru odległości od środka Ziemi do środka Księżyca.
Kilkadziesiąt lat temu amerykański astronom, prof. Urey, oraz Anglik, prof. Wilkins, po dokonaniu wielu obliczeń doszli do wniosku, że Księżyc może się okazać częściowo pusty w środku i może być nawet wewnątrz przebudowany przez nieznaną cywilizację, by pełnić rolę stacji przesiadkowej w lotach na Ziemię.
Coraz więcej wychodzi na jaw dowodów na kosmiczne pochodzenie bogów naszych przodków. Coraz lepiej rozumiemy, jaką rolę odegrali oni w powstaniu rasy ludzkiej, w tworzeniu jej historii i religii. Widzimy, że w zamian za ciężkie prace wykonywane dla nich dali Sumerom drobną cząstkę swej wiedzy, tworząc z prymitywnego ludu cywilizację, której kontynuatorami są żyjące obecnie narody świata.

Paliwo ostateczne

Czy woda będzie paliwem przyszłości napędzającym samoloty i statki kosmiczne?

Jeśli tak, to ludzkość będzie wykorzystywać „technologię bogów” i, tak jak i w innych dziedzinach, współczesna nauka jedynie doścignie wiedzę starożytnych.

Pierwsze doniesienia o możliwości użycia wody – zasobu obfitego i czystego – jako „paliwa” dla napędu odrzutowego, pochodzą z Tokijskiego Instytutu Technologii, w którym opracowywano technologię napędzania małych, bezosobowych samolotów, poprzez poddawanie ich „silników” działaniu wiązki laserowej wystrzeliwanej z ziemi lub satelity. Wielkim sukcesem okrzyknięto informację tokijskiego zespołu, zamieszczoną w Applied Physics z 10 czerwca, o udanej próbie z papierowym modelem samolotu, którego „silnik” z płytek aluminiowych poddano działaniu wiązki laserowej. Wywołując uwalnianie się cząstek metalu uzyskano strumień odrzutowy, który z kolei sprawił, że model uniósł się w powietrze.

W wyniku eksperymentu udało się więc wytworzyć strumień odrzutowy o pewnej masie pozwalający na pchnięcie samolotu do przodu. W klasycznych odrzutowcach siła odrzutowa wytwarzana jest przez spalanie paliwa naftowego i wyrzucanie strumienia gorących gazów. W tokijskim eksperymencie ciepło dostarczone zostało przez wiązkę laserową, a strumień odrzutowy przez uwalniające się cząstki aluminium. W celu maksymalnego zwiększenia wydajności systemu napędowego szef tokijskiego zespołu – Takashi Yabe -zaproponował, by jako materiału napędowego użyć wody. Jak powiedział: „Wodę można pozyskiwać wprost z atmosfery podczas lotu”. Opisując eksperyment oraz koncepcję z wykorzystaniem wody, dziennik New Scientist (15.06.2002) w taki sposób zilustrował futurystyczny „silnik wodny”:

„Woda – intrygujące paliwo”

Opisujący serię eksperymentów Kenneth Chang, redaktor stron naukowych w The New York Times , stwierdził, że „woda jest niezwykle intrygującym paliwem”. W papierowym samolocie uzyskano jedynie pojedyncze „pchnięcie”, które zużyło całe paliwo wodne, lecz Dr Yabe rozważając ten problem stwierdził, iż większy samolot wykorzystujący tę technologię mógłby w sposób ciągły uzupełniać zapas wody wprost z powietrza, „więc nie było by potrzeby przewożenia dużych ilości wody”.

Technologia Anunnaki

Muszę przyznać, że szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy, gdy czytałem powyższe nowinki. W mojej ostatniej książce p.t. „Zaginiona księga Enki[1]” opisałem zastosowanie wody, jako napędu dla statku kosmicznego Anunnaki (w języku Sumerów „Ci, Którzy z Nieba na Ziemię Przybyli”).

Enki, szef zespołu naukowego Anunnaki, był dowódcą pierwszej grupy Anunnaki przybywającej na Ziemię. Jego imię – EN.KI – oznacza po sumeryjsku „Władca Ziemi”. Lecz ten tytuł uzyskał dopiero później, po przybyciu jego przyrodniego brata, Enlila (EN.LIL = „Pan Dowództwa / Pan Władztwa”). Pierwotnym imieniem Enki było E.A., co przełożyć można jako „On, Którego Domem Jest Woda”. Przedstawiany był przez Sumerów jako siedzące bóstwo wylewające strumienie wody (patrz ilustracja). Był on pierwowzorem Wodnika (Aquarius) i jego zodiakalnej konstelacji (patrz ilustracja).

Z początku przyjąłem wyjaśnienie, że imię to odzwierciedlało jego zamiłowanie do wody, żeglowania i rybołówstwa. Wraz z rozszerzaniem się zakresu moich badań i prac, w coraz większym stopniu obejmujących „technologie bogów”, z rosnącym zadziwieniem odkrywałem, że współczesna nauka dogania jedynie starożytną wiedzę. Tak było w przypadku astronomii, potem genetyki, a teraz napędu kosmicznego.

Rola Marsa

Niewiarygodna wiedza Sumerów o niebie przejawiała się nie tylko znajomością wszystkich znanych nam obecnie planet (plus Nibiru), lecz także ich opisów i przypisanych im ról. I tak, Mars zwany był Stacją. Fotografie wykonane przez NASA w latach ’70, które zamieściłem w mojej książce „Genesis jeszcze raz[2]„, ujawniają pozostałości sztucznych budowli na Marsie. Stwierdzono jednak, iż Mars nie mógł służyć astronautom jako baza ze względu na to iż jest planetą pozbawioną życia, atmosfery i wody.

Lecz zupełnie nieoczekiwanie słyszymy z ust tego samego eksperta kosmicznego, że i owszem, w przeszłości były na Marsie rzeki, jeziora i oceany. Co więcej – nadal znajdują się tam olbrzymie pokłady wody – zamarzniętej – na biegunach oraz w innych miejscach, centymetry pod powierzchnią planety…

Tak więc Mars mógł być nie tylko Stacją. Mógł służyć także do zaopatrywania statków Anunnaki w ich paliwo – wodę.

Czy silnik wynaleziony przez Enki musiał odparowywać wodę by wytworzyć odrzut? Prawdopodobnie nie – wyrzucana mogła być woda jako taka – pomysł tak prosty, jak zraszacz do trawnika…

[http://theriddle.neostrada.pl]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz