Jan van Helsing
“Ręce precz od tej książki”
Symeryjskie tabliczki
z inskrypcjami
W 1840 roku sir
Austen Henry Layard na zlecenie Muzeum Brytyjskiego przystąpił do pierwszych
prac wykopaliskowych na terenie dawnej Mezopotamii – między Eufratem a
Tygrysem. W kolejnych latach odkrywał on pod wysokimi wzgórzami (po hebrajsku –
tel) starożytne miasta Sumerów. Archeologicznemu odkrywaniu „biblijnych”
miast towarzyszyło odnajdywanie najdawniejszych, jak dotąd, świadectw pisanych,
które pozostały po naszych przodkach: kilka tysięcy glinianych tabliczek i
wiele walcowatych pieczęci.
Odkrycie ich wywołało
sensację! Ale jeszcze dziś niejeden “specjalista” i niejeden teolog-naukowiec
pomniejsza znaczenie tego, co odkryto – nie bez powodu!
Uzyskane informacje
okazały się bardzo bogate – nagle zaistniała możliwość odtworzenia obrazu
ówczesnego życia społecznego, a to dzięki umowom, kodeksom, rozporządzeniom
dworskim, aktom ślubów, receptom lekarskim, pismom filozoficznym i teologicznym
oraz przekazom dotyczącym historii. Szczególnie interesujące były jednak dzieje
stworzenia, jak też – prawdopodobnie najstarsza na świecie – mapa nieba!
Jeśli chodzi o
pisanie i czytanie, tak jak w innych znanych nam dziś kulturach, również we
wczesnej cywilizacji sumeryjskiej były to umiejętności zastrzeżone dla
nielicznej elity. Większość trwała w analfabetyzmie.
Sumerowie wyrabiali
niewielkie gliniane kwadratowe tabliczki, które, po wyryciu na nich inskrypcji,
wypalano w piecach. Uczeni z kolejnych stuleci udoskonalali pismo: proste
piktogramy zastąpiono pismem klinowym. Sumeryjski sposób zapisu został
odwzorowany w młodszym piśmie sylabicznym Akadyjczyków – związek ten jest
ewidentny, łatwy do udowodnienia.
Nauka datuje początek
kultury sumeryjskiej na 4000-3800 lat p.n.e. Wtedy to Sumerowie zasiedlili
Mezopotamię, a więc ziemie między Eufratem a Tygrysem, co odpowiada
dzisiejszemu terytorium Iraku. Liczni badacze utrzymują, że owa kultura pojawiła
się na scenie dziejów świata nagle, bez jakichkolwiek – rozpoznawalnych i
znajdujących naukowe potwierdzenie – wcześniejszych stadiów rozwoju. Sumerowie
znali już kanalizację i systemy nawadniania, nowoczesną architekturę i technikę
budowania, ożywiony handel zagraniczny, mieli rozwiniętą żeglugę i rolnictwo,
podobnie jak nowoczesne szkolnictwo, dysponowali sprawną administracją, mieli
farmaceutów i lekarzy.
Zaawansowana była zwłaszcza
ich wiedza medyczna. Gliniane tabliczki oraz modele narządów wewnętrznych świadczą,
że sumeryjskim lekarzom nieobce było leczenie. Medycyna dzieliła się na trzy
dziedziny: bultitu (terapię), ssirpir bel imti (chirurgię) oraz urti
masz masz sze (położnictwo i afirmację). Przedmioty znajdowane w grobach,
jak i szkielety, świadczą o przeprowadzaniu przez sumeryjskich lekarz y
operacji mózgu. Pacjent miał do wyboru lekarza stosującego wodę (a.zu) i
lekarza stosującego olej (ia.). Stawianie diagnoz i terapię opierano na
rozległej wiedzy z zakresu medycyny naturalnej.
Znaleziska świadczą
ponadto o niemałej wiedzy Sumerów w dziedzinie matematyki oraz astronomii
(astrologii).
Podstawę sumeryjskiej
matematyki stanowił układ sześćdziesiętny z liczbą 60 jako bazową. Sumerowie
podzielili złożony z 12 znaków (kręgów zwierzęcych) zodiak – z którego
korzystamy również my – na trzydziestostopniowe części. Po dziś dzień znajdują
zastosowanie sumeryjskie wyliczenia okręgu (360 stopni), godzin (2×12=24), dni,
tygodni, miesięcy i roku kalendarzowego (365,24 dni). Grecki wyraz gaia
(łac. gaeo), oznaczający: bogini urodzaju, wywodzi się z sumeryjskiego ki
lub gi (wyraz, ziemia). Odpowiednim piktogramem jest pozioma owalna
figura przecięta ośmioma liniami pionowymi. Ów derywat występuje w takich
nazwach nauk jak “geo-metria”, “geo-logia” czy “geo-grafia”.
Wiele wskazuje na to,
że Sumerowie dysponowali również sporą wiedzą o naszym Układzie Słonecznym. Słusznie
twierdzą niektórzy uczeni, iż jedna z walcowatych pieczęci przedstawiała mapę
nieba. Walcowate pieczęcie były wynalazkiem Sumerów, porównywalnym ze współczesną
prasą drukarską. Owe niewielkie pieczęcie wyrabiano z kamieni półszlachetnych.
Miały one długość 2,5-7,5 cm i szerokość dwóch palców. Na powierzchni walców
ryto pewne motywy. Toczenie walców w miękkiej glinie dawało ciągły wzór –
rodzaj starożytnego komiksu. Technikę tę stosowano we wszystkich późniejszych
kulturach Mezopotamii – babilońskiej, asyryjskiej i akadyjskiej.
Walcowate pieczęcie
przedstawiają sceny z życia codziennego, ale także sceny mitologiczne i
wydarzenia dziejowe, które rozegrały się – według informacji podanych na pieczęciach
– setki i tysiące lat przed wytworzeniem owych walców.
Sławna już na całym świecie
“Mapa nieba VA/243” z berlińskiego Muzeum Pergamońskiego nie jest jedynym
pisanym potwierdzeniem wiedzy astronomicznej Sumerów, choć niewątpliwie
najbardziej interesującym. Znany nam dziś Układ Słoneczny został również
przedstawiony na owej walcowatej pieczęci – w odpowiedniej skali – przez starożytnych
astronomów.
“Mapa nieba VA/243”
prezentuje nam, i to we właściwej kolejności: niewielką planetę Merkury, tej
samej wielkości Wenus i Ziemię, Księżyc (jako satelitę Ziemi), Marsa oraz wyraźnie
większe planety: Jowisza i Saturna, bliźniacze planety Uran i Neptun, i
wreszcie planetę Pluton. W odróżnieniu od dzisiejszych przedstawień Układu Słonecznego,
ta starożytna “mapa nieba” ukazuje dodatkową, nieznaną, planetę między
Jowiszem a Marsem.
Na
walcowatej pieczęci widać nasz Układ Słoneczny z dodatkową planetą. Dla
porównania: znany nam Układ Słoneczny z jeszcze jedną, nieznaną nam, planetą.
Powyższa “mapa nieba”
przekonuje o tym, że astronomowie sumeryjscy znali konfigurację wszystkich
planet w Układzie Słonecznym. Zważywszy na nasz dzisiejszy stan wiedzy, oznaczałoby
to, iż nasi przodkowie dysponowali wiedzą, która stała się naszym udziałem
dopiero w ostatnich stu latach, albo raczej: znowu stała się naszym udziałem.
Patrzymy dziś na starożytnych ludzi z góry, z pozycji tych, którzy wiedzą
lepiej. Wciąż wmawia się nam, że ludy antyczne, że jeszcze dawniejsze kultury
Egiptu i Mezopotamii były – w porównaniu z nami – zacofane i prymitywne, że owi
ludzie byli też naiwni w swych wierzeniach, przynajmniej tych, które dotyczą
wszechświata czy mają związek z religią. Prawda jest jednak taka, że pradawne
ludy i cywilizacje dysponowały zdumiewającą wiedzą, większą od naszej współczesnej.
Choć dzisiejsi
naukowcy, reprezentanci różnych dziedzin to negują (ale nie potrafią tego obalić!),
wiedza starożytnych astronomów o budowie Układu Słonecznego jest faktem! A
tymczasem dopiero skonstruowanie w 1671 roku teleskopu lustrzanego, czego
dokonał fizyk Izaak Newton, umożliwiło nauce odkrycie kolejnych planet: Urana
(1781, Friedrich Wilhelm Herschel), Neptuna (1846, Johann Gottfried Galie) i
Plutona (1930, Clyde Tombough). Odtąd nasz Układ Słoneczny obejmował dziewięć
planet, a prócz tego Słońce i Księżyc jako satelitę Ziemi, a więc jedenaście ciał
niebieskich! O dziwo, na starożytnej “mapie nieba” widać planety: Uran, Neptun
i Pluton, które nam udało się odkryć dopiero dzięki nowożytnej technice w
ostatnich stuleciach.
Ale na tamtej starożytnej
walcowatej pieczęci uwidoczniono jeszcze jedną, dwunastą planetę – pomiędzy
sąsiadującym z Ziemią Marsem a Jowiszem. Dziś między tymi ostatnimi planetami
jest rażąco duża luka, w której znajduje się ciąg asteroidów.
Co więcej,
sumeryjskie tablice z inskrypcjami opowiadają taką oto historię Układu Słonecznego:
Najpierw dowiadujemy
się o praukładzie słonecznym, złożonym z trzech planet (Słońce, Merkury i
Tiamat). Powstanie kolejnych planet sprawiło, że Układ Słoneczny obejmował Słońce
i dziewięć planet. Później zaś przeniknęła z zewnątrz do naszego Układu Słonecznego
jeszcze jedna planeta (o babilońskiej nazwie Nibiru czy też Marduk).
Za nią były planety: Neptun, Uran i Saturn. Jej pojawienie się spowodowało
zmiany w grawitacji wszystkich planet (miała ona odwrotną trajektorię!), a w
dalszej konsekwencji – potężne wybuchy i katastrofy, po których powstały nowe
księżyce. Z czasem doszło do zderzenia Tiamata z jednym z księżyców
Nibiru/Marduka. Druga i ostatnia kolizja nastąpiła, gdy intruz (Nibiru/Marduk)
jeszcze raz okrążył Słońce. Jeden z księżyców Nibiru/Marduka spowodował
oderwanie się górnej części Tiamata. Ta część została skierowana na nową orbitę
i porwała za sobą księżyc o nazwie Kingu. Powstała z nich para: Ziemia i Księżyc.
Przeniknąwszy do
naszego Układu Słonecznego Nibiru/Marduk mógł zderzyć się z planetą Tiamat
(pierwotną Ziemią), ale do tego nie doszło. Nastąpiła jednak kolizja jednego z
księżyców Nibiru z Tiamatem, przez co ta ostatnia planeta uległa częściowemu
zniszczeniu. Ocalała reszta Tiamata zboczyła z wcześniejszej trajektorii, ale
pociągnęła za sobą jeden z dwóch księżyców Nibiru i tak oto powstały – z nowym
umiejscowieniem – nasza dzisiejsza Ziemia i nasz Księżyc.
Druga część
zniszczonego Tiamata stanowi ciąg asteroidów, dziś znajdujący się między Marsem
a Jowiszem.
Najważniejszym
pisanym świadectwem z Mezopotamii jest wszakże epos Atrahasis, zachowany
w dobrym stanie. Opowiada on o czasach sprzed potopu oraz o ziemskim rozwoju człowieka.
Czytamy tu o istotach zwanych Anunnaki (ci, którzy zstąpili z niebios na
Ziemię). Anunnaki około 450 000 ziemskich lat temu przybyli na Ziemię, bo potrzebowali pilnie złota
na swojej macierzystej planecie Nibiru, która okrąża nasze Słońce raz na 3600
lat. Działo się to miliony lat po zniszczeniu Tiamata.
Ziemia wydała się
zapewne owym Anunnaki szczególnie korzystnym miejscem, a to ze względu na jej
zasoby (istnienie życiodajnej wody w atmosferze oraz trwała zielona roślinność),
na ekosferę (z optymalną bliskością Słońca). Wybrali oni Ziemię!
Ale zobrazujmy sobie
pokrótce ówczesny stan Matki Ziemi: przeżywała ona właśnie kulminację drugiej z
wielkich epok lodowcowych (było to 430-480 tysięcy lat temu). Prawdopodobnie
jedną trzecią ówczesnego lądu pokrywał lód. Deszcze należały do rzadkości.
Poziom morza w wielkich epokach lodowcowych (pierwsza rozpoczęła się około 600
tysięcy lat temu) znajdował się – według szacunków – blisko 250 metrów niżej w
porównaniu z poziomem dzisiejszym. Przyczyną takiego stanu rzeczy było
zlodowacenie wielkich ilości wody na stałym lądzie. Tam, gdzie dziś są morza i
wybrzeża, wówczas istniał suchy ląd.
Miejscami uznanymi
przez pierwszych Anunnaki za nadające się do skolonizowania były dorzecza
wielkich rzek, takich jak Nil, Eufrat, Tygrys.
Pierwsza grupa owych
Anunnaki liczyła pięćdziesiąt osób. Wylądowali na Morzu Arabskim, skąd ruszyli
w kierunku Mezopotamii, gdzie na skraju bagien powstała pierwsza na tej
planecie osada (eridu = dom wzniesiony gdzieś daleko).
Nazwę eridu w
podobnym brzmieniu odnajdujemy w innych językach; odpowiada jej na przykład
starowysokoniemiecki wyraz erda (w obecnej niemczyźnie: Erde —- Ziemia),
angielski earth, średnioangielski erthe, a gdy cofniemy się w czasie i
przeniesiemy w inny region geograficzny, natrafimy na aramejskie wyrazy: artha,
ereds, erd, oraz erc, jak też na hebrajską formę: erec.
Listy królów
sumeryjskich podają siedziby i okresy panowania pierwszych dziesięciu władców
Anunnaki – sprzed wielkiego potopu. Jednostką czasu jest szar (l szar =
3600 lat = l okrążenie naszego Słońca przez Nibiru). Według tekstów, od
pierwszego lądowania do potopu upłynęło 120 szarów. W tym czasie planeta Nibiru
okrążyła Słońce 120 razy – odpowiada to 432 tysiącom lat ziemskich. Sumeryjska
lista królów stanowi chronologiczny wykaz władców, miast i wydarzeń. Imię
pierwszego “boga” na Ziemi, który zaplanował pojawienie się pierwszej -—
“boskiej” -— królewskiej dynastii dla Eridu oraz czterech pozostałych miast,
jest niestety nieczytelne. Różne teksty wykazują jednak zgodność w tym punkcie
i nazywają Enkiego “panem lądu”, w języku akadyjskim zwany jest EA (pan głębin).
Nosił on przydomek Nudimmud (ten, który potrafi coś stworzyć). Był to mędrzec,
propagator kultury, znakomity przyrodnik, nauczyciel oraz inżynier. Ro dzicami
Enkiego byli: Anu (An), władca Nibiru i bogini Numma.
Jako pierwsze miejsce
zamieszkania wykazał on obszar przylegający do bagien i zapowiedział: Tutaj
osiądziemy. Teren, który Enki objął we władanie, stał się siedzibą monarchy
i głównym miejscem kultu. Wieloletnie wydobywanie złota w bardzo trudnych
warunkach – na obszarze Abzu (nisko położonego obozowiska) – sprawiło, że
narastało niezadowolenie ludu Anunnaki. Gdy do obozu przybył Enlil, brat
Enkiego, wybuchło powstanie. Robotnicy nie chcieli dłużej pracować… Między
innymi dlatego, że w okresie pracy na Ziemi byli narażeni na ziemską grawitację,
a tym samym na starzenie się.
Doszło do narady
“bogów”, na którą przybył także wielki władca Nibiru, Anu, i stanął po stronie
społeczności Anunnaki. Ale oto Enki znalazł rozwiązanie: trzeba stworzyć
prymitywnego robotnika, lulu. Lud Anunnaki przystał na to.
Z sumeryjskich
zapisów wynika jednoznacznie, iż pierwszy człowiek został stworzony sztucznie,
i to w jednym tylko celu: czekała go praca na rzecz “bogów”. Miał być ich
niewolnikiem i właśnie dlatego nazwany został przez Sumerów lulu amelu
(co oznacza: prymitywny robotnik).
Kiedy mogło się to
dziać?
Sumeryjskie tabliczki
z inskrypcjami informują: bez mała 144 tysiące lat (czyli czterdzieści szarów)
po lądowaniu, które odbyło się około 450 tysięcy lat wcześniej, wybuchło
powstanie ludu Anunnaki. Oznaczałoby to, że Homo sapiens, nasz przodek,
został stworzony około 300 tysięcy lat temu.
Jak wtedy przedstawiała
się Ziemia? Znajdujemy się w epoce przedatlantydzkiej. Czy Lemuria już upadła?
Niewykluczone. Dokładnie tego nie wiadomo. Z pewnością jednak jest teraz epoka
lodowcowa. Dawne przekazy tybetańskie informują, iż w tej epoce cywilizacje
wysoko rozwinięte wycofały się do wnętrza Ziemi (dzięki systemom tuneli itd.),
pozostałe zaś – te, które przetrwały katastrofę Lemurii – najprawdopodobniej
uległy degeneracji. Czyżby istotami zdegenerowanymi byli, znani nam skądinąd, neandertalczycy?
Narodziny
“pierwszego” człowieka, przedstawione na asyryjskim walcowatym obrazie
Gdy lud Anunnaki znalazł
się w epoce lodowcowej na Ziemi, w okolicy, w której nastąpiło lądowanie, natknął
się zapewne na ów zdegenerowany typ istoty ludzkiej. Ale przedstawiciele nauk przyrodniczych po dziś dzień nie potrafią sobie
tego wytłumaczyć, zwłaszcza że wykształcenie się gatunku Homo sapiens,
czyli człowieka, z naczelnych dokonało się w bardzo krótkim czasie. Brak wyjaśnienia
owego przejścia od jednej fazy rozwoju ewolucyjnego do drugiej specjaliści określają
jako missing link -— brakujące ogniwo.
Wiele jest zresztą
faktów, które nie są łatwe do przyjęcia dla darwinistów, usiłujących dowieść słuszności
teorii ewolucji. Według Darwina, gatunki
powstawały dzięki naturalnej selekcji – w walce o przetrwanie wygrywa
najsilniejszy. Toteż darwiniści nie wyolbrzymiają problemu brakującego ogniwa.
Lekceważą oni na przykład istnienie czaszek długich i “wieżowych”, traktując je
jako zdeformowane przez wiązane na głowie deski. Nie potrafią jednak wyjaśnić,
jak mogła powstać potrójna masa głowy. Nie potwierdza też ich poglądów
istnienie olbrzymów, których odnalezione szkielety mają co najmniej cztery
metry długości. Czyż teorię Darwina daje się zastosować do tych istot? Chyba
nic tu się nie wiąże w całość.
Teksty Sumerów
opowiadają tylko o obszarze Mezopotamii, tak więc nie dowiadujemy się z nich
niczego o Ameryce Południowej, Himalajach czy Chinach. Wszakże
istnieją azteckie przekazy, które są znacznie starsze niż teksty Sumerów, i
z owych przekazów czerpiemy informacje o upadku jeszcze dawniejszych
cywilizacji, po którym następowała degeneracja tych, które ocalały, wywołana
przez zewnętrzne okoliczności (epokę lodowcową). Stąd też Tybetańczycy przywiązują
tak wielką wagę do swojego zasobu genów, przechowywanego w jaskiniach samadhi .
Powróćmy jednak do
kraju Sumerów i do ludu Anunnaki. Szukali oni rozwiązania pewnego problemu,
jaki stwarzali członkowie społeczności. Rozwiązaniem okazał się prymitywny
mieszkaniec tej właśnie okolicy. O jego losach tabliczki Sumerów informują dokładnie.
Odnajdujemy zarazem ogniwo pośrednie w łańcuchu ewolucyjnym: pomiędzy gatunkiem
Homo erectus a Homo sapiens.
Z tabliczek
można się dowiedzieć, że pierwszy człowiek – robotnik (Adam) został stworzony
sztucznie przez bogów ludu Anunnaki. Doszło więc do manipulacji, której następstwem
było ogromne przyspieszenie rozwoju tego typu istoty ludzkiej.
Według dawnych
tekstów, twórczy pomysł pochodził od Enkiego (Ea), a zrodził się on, gdy Enki
dowiedział się, że podjęto decyzję o ukształtowaniu postaci zwanej Adamo.
Prymitywny człowiek, którego Anunnaki znaleźli w swojej okolicy, wydał się im
odpowiednim materiałem na nowego niewolnika.
Stworzenie nowego
niewolnika nie udało się od razu, eksperymentowano więc. Wczytując się w
kolejne starożytne przekazy, dowiadujemy się, że Anunnaki potrzebowali wiele
czasu na znalezienie właściwego “obrazu”, czyli odpowiedniej mieszanki
genetycznej. Od ich własnych początków do pojawienia się pierwszego “Adama” minął
długi czas.
Nie zapominajmy
zresztą o tym, że i w naszej hipernowoczesności naukowcom, którzy
zainteresowali się manipulacjami genetycznymi i klonowaniem, przychodzi
podejmować wiele, bardzo wiele prób, zanim uzyskają “doskonały” wynik – mając tę
świadomość, dopatrzymy się sensu w starożytnych przekazach. Bogowie ludu
Anunnaki mieli pewno takie same trudności, jak my, którzy żyjemy dzisiaj. Oni
też potrzebowali sporo czasu na próby, które pozwoliłyby uzyskać “doskonały”
efekt.
Przypomnijmy sobie
szkolne lekcje biologii: sformułowane przez Grzegorza Mendla prawo dziedziczności
usiłuje się potwierdzać krzyżowaniem różnych odmian much. Naukowe udowodnienie
czystej dziedziczności wymaga wielu krzyżówek. Tak samo zapewne musieli sobie –
kilkaset tysięcy lat temu – radzić Anunnaki, tyle że my, którzy uczymy się
biologii, znamy już wyniki uzyskane przez Mendla i właściwie dysponujemy
pewnymi wskazówkami.
xxx
Czarny obelisk ku
czci asyryjskiego króla Salamasara: na smyczy prowadzone są zwierzęta człekokształtne
Nie ma innego wytłumaczenia
tego, iż nie tylko dawne przekazy z Mezopotamii obszernie informują o próbach,
krzyżówkach i mieszańcach. Informacje babilońskie i sumeryjskie znalazły
potwierdzenie w wielu innych kulturach i przekazach. Musimy założyć, że
“bogowie” podejmowali różne próby i eksperymenty, zanim ustalili właściwą
“mieszankę” i właściwą metodę tworzenia pierwszych “Adamów”.
Czyżby odkryta w
Japonii amfibia była na to dowodem? Czy raczej był to odrębny gatunek?
Mimo klarownych
opisów, które pojawiają się w przekazach sumeryjskich i w innych kulturach świata,
nie potrafimy dziś dokładnie określić, ilu lat czy dziesięcioleci prób było
potrzeba; co gorsza, brak nam odpowiednich artefaktów.
Kim był ów Enki –
twórca gatunku Homo sapiens ?
Enki był ponoć synem
króla owych istot pozaziemskich. Tytuł „EN.KI” oznacza: Pan (Władca) Ziemi.
Według tekstów sumeryjskich, tytuł Enkiego niezupełnie odpowiadał rzeczywistości,
albowiem w wyniku rywalizacji i intryg – władcy tamtych pozaziemskich
cywilizacji byli w nie, jak się zdaje, uwikłani – spore obszary planety wyszły
spod jego panowania i znalazły się pod władzą ENLILA, jego przyrodniego
brata.
Enkiemu przypisuje się
nie tylko stworzenie człowieka, ale i wiele innych dokonań. Ponoć osuszył on
bagna nad Zatoką Perską, zastąpiwszy je urodzajną ziemią uprawną, budował też
tamy i okręty, i był wybitnym uczonym.
Dla nas szczególnie
ważne jest to, że Enki dobrze odniósł się do swego dzieła. Teksty mezopotamskie
przedstawiają Enkiego jako tego, który w rodzie istot pozaziemskich stawał w
obronie nowego ziemskiego ludu. Protestował on przeciwko wielu okrucieństwom,
jakie spotykały ludzi ze strony innych istot pozaziemskich, między innymi za
sprawą jego przyrodniego brata Eniiia. Z tabliczek wynika, że Enki nie chciał
zniewolenia człowieka, ale został w tej kwestii przegłosowany. Ludzie ,
traktowani przez swych panów po prostu jak zwierzęta juczne, byli narażeni na
przejawy okrucieństwa. Ponadto w inskrypcjach mowa jest
o głodzie, chorobach i czymś, co dziś określamy jako wojnę biologiczną. Gdy owo
ludobójstwo nie spowodowało jednak wystarczającego spadku liczebności ludzi,
postanowiono ich zgładzić poprzez potop, także w nadziei na to, że będzie można
się pozbyć istot “niecałkiem udanych” – mieszańców, mutantów i zwierzoludzi.
Dziś wielu
archeologów potwierdza, że przed tysiącami lat na Bliskim Wschodzie nastąpił
potop, o którym czytamy zresztą nie tylko w źródłach już tu wspomnianych, ale i
w mitach Indian północnoamerykańskich.
Według tekstów
sumeryjskich, Enki opowiedział pewnemu Mezopotamczykowi imieniem Utnapisztim o
planie, jaki uknuli jego pozaziemscy pobratymcy, i poradził mu zbudować okręt,
aby z pewną ilością złota, z rodziną, trzodą, kilkoma rzemieślnikami oraz dziką
zwierzyną wypłynął na morze.
Podobnie jak wiele
innych opowieści starotestamentowych, historia Noego ma swoje źródło w
dawniejszych tekstach mezopotamskich. Żydzi zmieniali tylko imiona, a z
licznych “bogów” powstał “jedyny Bóg” wyznawców judaizmu.
Wśród zwierząt
czczonych przez człowieka żadne nie miało tak wielkiej wymowy symbolicznej i
takiej rangi, jak wąż, a to dlatego, że był on znakiem pewnej grupy, która
wywarła niemały wpływ na wczesne kultury obu półkul. Grupę tę stanowiło bractwo
uczonych pragnących upowszechniać wiedzę i sprzyjać osiąganiu przez ludzi
duchowej wolności – “Bractwo Węża”. Walczyło ono ze zniewoleniem istot
rozumnych i usiłowało wyzwolić ludzkość spod jarzma pozaziemskiego.
(Starotestamentowe określenie węża brzmi: nahasz, a wywodzi się ono ze źródłosłowu
NHSH i oznacza tyle, co rozszyfrowywać, wykrywać). Założycielem “Bractwa Węża”
był buntowniczy z natury, ale i twórczy książę Enki. W tekstach czytamy, że Enki
i jego ojciec Anu mieli rozległą wiedzę w zakresie etyki i wiedzę duchową,
która znalazła odzwierciedlenie w biblijnej opowieści o Adamie i Ewie. Enki
został uznany winnym w tym sensie, że dał człowiekowi wiedzę o pochodzeniu rodu
ludzkiego, o jego stwórcach (istotach pozaziemskich) i jego wolności, a zarazem
pomógł człowiekowi osiągnąć wolność ducha. W ogrodzie E.DIN, który dla społeczności
Anunnaki był sadem i w którym pracowali także niewolnicy z gatunku Homo
sapiens, obowiązywał zakaz zjadania owoców z pewnej jabłoni – z drzewa wolności.
Dlaczego było to
zakazane? Jakież to niebezpieczeństwo kryło się w jabłku?
Wczytajmy się w
krótki fragment Starego Testamentu, aby sprawdzić, co na ten temat mówi Biblia.
W Księdze Rodzaju znajdujemy ten oto passus: A wąż byt bardziej przebiegły
niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do
niewiasty: “Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich
drzew tego ogrodu?” Niewiasta odpowiedziała wężowi: “Owoce z drzew tego ogrodu
jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg
powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie
pomarli”. Wtedy rzeki wąż do niewiasty: “Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że
gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie
znali dobro i zło”. (Rdz. 3,1-5)
Każdemu, kto uważa Stary
Testament za ważny dla siebie, już choćby ten fragment powinien dać do myślenia:
otóż jego “Bóg” kłamie! Adam i Ewa nie umarli…
Ów “Bóg”
nie był wszakże Bogiem – stwórcą wszechrzeczy, lecz postacią tożsamą z Anu,
ojcem Enkiego i Enilia, kimś, kto znał szczególne właściwości tamtego jabłka –
w istocie owocu granatu!
Czym się ten owoc
wyróżnia?
Wyjaśnia nam to Morpheus,
który w swojej bestsellerowej książce Matrix-Code interpretuje dotyczący nas
program stworzenia z pozycji naukowych:
Pestki owocu granatu
oraz kora na korzeniach tego drzewa zawierają pewną szczególną substancje
odurzającą – DMT . Zażywając
jej, popada się w stan swoistej iluminacji. Dotyczy to również noworodków,
które przychodzą na świat z mózgami pełnymi DMT, dzięki czemu mają bezpośredni
kontakt z hiperprzestrzenią. Właśnie DMT, występuje w pestkach owoców granatu.
W czasach Adama i Ewy trzeba więc było uniemożliwić zażywanie tej substancji.
Dlatego też nastąpiła najbardziej brzemienna w skutki interwencja w dziejach
ludzkości: wygnanie z raju!
Spożywanie tego owocu
i – w efekcie – “poznanie” dobra i zła miały ogromne znaczenie, bo dawały
ludziom możliwość rozmnażania się – dzięki osiągnięciu statusu istot świadomych.
Wcześniej ludzie byli tylko hybrydami, powstałymi z krzyżowania dwóch
odmiennych ras i, jak wszystkie hybrydy, istotami bezpłodnymi. Mezopotamista
Zacharia Sitchin interpretuje sumeryjski tekst jako świadczący o uznaniu człowieka
za mieszańca gatunków: Anunnaki i Homo erectus, za poprzednika gatunku Homo
sapiens.
Społeczności Anunnaki
ludzka chęć rozmnażania się nie była oczywiście na rękę, zależało bowiem owym
istotom na zachowaniu kontroli nad swoim eksperymentem. Wiedza, jaką uzyskali
ówcześni ludzie przez zjedzenie owocu, nie miała charakteru naukowego,
sprowadzała się do poznania możliwości płodzenia, wydobycia się ze statusu bezpłodnych
hybryd i stania się rasą istot zdolnych do posiadania potomstwa. Anunnaki byli
tą ambicją bardzo rozgniewani i dlatego wypędzono ludzi z ogrodu E.DIN. Enki,
który pomógł niewolnikom stać się nową rasą, namówił ich do spożycia owego
owocu, ponoć wystąpił nie przeciwko Bogu, tak jak czytamy w Biblii, lecz przeciw
okrutnym czynom pozaziemskich “bogów”, a także swego ojca, króla istot
pozaziemskich.
Mimo dobrych chęci
Enkiemu i “Bractwu Węża” zapewne nie powiodło się wyzwolenie człowieka.
Tabliczki mezopotamskie mówią o tym, że “Wąż” (“Bractwo Węża”) w krótkim czasie
uległ przewadze innych frakcji rządzącej elity istot pozaziemskich. Enki został
wygnany na Ziemię i bezwzględnie oczerniony przez swoich wrogów, aby nigdy już
nie mógł zyskać sobie zwolenników. Zmieniono jego tytuł: “Władcę Ziemi” zastąpił
“Władca Ciemności” – Enki okazuje się upadłym “synem jutrzenki” (Iz. 14,12: jakże to spadłeś z niebios, /Jaśniejący, Synu
Jutrzenki? /Jakże runąłeś na ziemie, i ty, który podbiłeś narody?) on właśnie,
jako najpiękniejsza i najpotężniejsza istota w swoich czasach, jawi się jako
ten, który niesie światło; był nosicielem światła dla Germanów, Grecy znali go
pod imieniem Heliosa albo Fosforosa, jego łacińskie imię brzmiało: Luciferus.
Został więc utożsamiony z diabłem! Przedstawiano go jako śmiertelnego
wroga istoty najwyższej, w tym przypadku: jego ojca, dowódcy statku
kosmicznego, ale mieszkańcom Ziemi wmawiano, że był wrogiem ich stwórcy (co
zresztą niecałkiem mijało się z prawdą). Zapewniano ludzi, że całe zło świata
pochodzi od niego i że pragnie on ich duchowego zniewolenia.
Taka interpretacja byłaby
możliwa przy założeniu identyczności Enkiego i Lucyfera. Ale czy rzeczywiście
są oni tożsami? I czy Lucyfer naprawdę jest bezinteresownym orędownikiem wolności?
Bynajmniej nie jest bezpodstawnym twierdzenie, że na naszej plancie pojawiały
się różne istoty z głębi wszechświata, by tutaj płodzić nowe istoty, po czym
nas opuszczały. Mitologia grecka opowiada o bogach, którzy mieszkali na
Olimpie, zwłaszcza zaś o Hermesie, posłańcu bogów, przemierzającym niebo swoim
boskim wozem! Hawajska pieśń hula-hula opisuje lądowanie statku
kosmicznego na wielkim wulkanie Maunakea na Big Island, mówi też o tym że
najodważniejszy z wojowników wspiął się tam i posiadł kobietę, która wyszła mu
naprzeciw, i tak powstała dzisiejsza rasa hawajska. Majowie oraz Indianie Hopi
zapewniają o swoim pochodzeniu z Plejad. Mieszkali oni najpierw na kontynencie,
który znajdował się pośrodku Atlantyku, ale zatonął, po czym żyli w miastach
podwodnych, a z czasem osiedlili na kontynencie północno i południowoamerykańskim.
Australijscy aborygeni opowiadają o tym, że i u nich dawno temu lądowały statki
kosmiczne, których pasażerowie uczyli ich pewnych mądrości, a także pozostawili
im bumerang.
Według naukowych
danych dzieje ludzkości rozpoczęły się 3800 lat p.n.e. w państwie sumeryjskim.
Wcześniej byliśmy jakoby zbiorowością obrośniętych dzikusów i barbarzyńców.
Tyle, że nasuwają się tu pewne wątpliwości. Oto na przykład przyjęło się
datowanie Sfinksa na 2500 rok p.n.e. i uznawanie faraona Chefrena za tego, który
zainicjował jego budowę. Tymczasem R.A. Schwaller, matematyk i orientalista,
jak też egiptolog John Anthony West jednoznacznie wykazali, że wzory erozyjne
na powierzchni Sfinksa mogły powstać tylko w następstwie działania wody. Z ich
badań wynikło, iż nie piasek i nie wiatr przyczyniły się do powstania wzorów
erozyjnych, lecz spowodowała je woda płynąca na głębokości 70 m. Westowi udało
się wyliczyć, że Sfinks musiałby przez co najmniej 1000 lat być narażony na ciągłe
opady deszczu, ażeby mogły powstać takie ślady erozji. Geologia i archeologia
mają więc w tej kwestii całkowicie rozbieżne poglądy. Sahara liczy sobie aż 7-9
tysięcy lat, a to oznacza, że Sfinks istnieje co najmniej 8-10 tysięcy lat.
Nasz świat nauki utrzymuje wszakże, iż w owych czasach nie było na tamtym
obszarze kultur wysoko rozwiniętych i na pewno nie takich, które potrafiłyby
wznieść coś takiego jak Sfinks; zresztą nawet przy dzisiejszej technice niełatwo
byłoby zbudować Sfinksa.
I dochodzimy do
decydującego pytania:
Czy owi goście opuścili
nas na zawsze, czy raczej powrócą? A może niektórzy z nich w ogóle nie
opuszczali Ziemi? Czyżby władcy tego świata uzgodnili, że nadal mogą – jak
dawniej – eksploatować różne surowce?
Sugeruje to następująca
sytuacja: w lutym 1998 roku spotkałem się na lotnisku we Frankfurcie z pewnym
agentem południowoafrykańskiego wywiadu. Był to – właściwie jest – Bur, a więc
człowiek o białym kolorze skóry, a nasze spotkanie miało na celu wymianę
informacji politycznych. Później pokazałem mu jednak moją – jeszcze wtedy
nieznaną mu – książkę Unternehmen Aldebaran (Projekt Aldebaran) i zdjęcia
niemieckiej “cudownej broni” – latających tarcz. Wśród obiektów latających,
które wówczas powstawały jako prototypy w Peenemunde, w augsburskich zakładach
Messerschmitta, w Neu-Brandenburgu, we Wrocławiu oraz w Wiener Neustadt,
znajdował się także obiekt w kształcie cygara. Na widok tego zdjęcia bardzo chłodny
w zachowaniu mężczyzna przeraził się i zdenerwował. Po chwili stwierdził, że
musi mi opowiedzieć pewną historię, którą nie podzielił się jeszcze z nikim:
Dorastał on w zamożnej
rodzinie na olbrzymiej farmie i pewnego dnia spacerował tam ze swą nianią, otyłą
Murzynką, aż tu nagle dostrzegli na niebie jakiś obiekt, który coraz bardziej
zbliżał się do nich. To, co w pierwszej chwili uznali za samolot, okazało się
ogromnym cygarem, i to srebrzyście lśniącym. Ów obiekt przybliżał się, po czym
w pewnej odległości od nich – kilka metrów nad ziemią – przerwał lot, a wtedy
otwarto drzwi, automatycznie wysunął się trap i jakiś mężczyzna wyszedł na zewnątrz.
Niania wzięła nogi na pas, ale mój rozmówca stał jak wryty. Według jego opowieści,
tamten mężczyzna miał na sobie kombinezon, ponadto rozpuszczone długie, jasne włosy
i najbardziej niebieskie oczy, jakie zdarzyło mi się oglądać. Wydawało się, że
mężczyzna ze statku kosmicznego znał chłopca, bo gestem polecił, żeby ten
podszedł do niego. Ale w tym momencie chłopiec też uciekł.
Ów agent patrzył na
mnie zdziwionym wzrokiem, po czym powiedział, że w swojej karierze agenta na usługach
rządu RPA często spotykał ludzi w jakiś sposób współpracujących zapewne z tymi,
którzy nosili oczywiście garnitury i krawaty i chodzili krótko ostrzyżeni. Nie
wiedział jednak, czy rząd zdawał sobie sprawę, co to byli za ludzie.
Później – nabrawszy
do mnie zaufania – ów agent opowiedział mi o innym epizodzie w jego życiu,
który wiąże się raczej z tematem społeczności Anunnaki.
Otóż zna on farmera,
który posiada tyle ziemi, że przez cały dzień musi objeżdżać gospodarstwo
konno, jeżeli chce wszystkiego doglądnąć. W obrębie znajduje się także małe
jezioro, którego osobliwością jest to, że co pewien czas gdzieś znikają jego
wody. Później zaś jezioro wypełnia się ponownie. Sam właściciel farmy
przypuszcza, że jest ono połączone z jakąś rzeką albo źródłem i że poziom wody
z niewiadomych przyczyn co rusz opada.
Dojechawszy konno do
– znowu pustego – jeziora, farmer zobaczył latający spodek. Mężczyzna był
wprawdzie uzbrojony, ale postanowił wpierw poobserwować, co się wydarzy. Nikt
się nie pojawił, mimo że upłynęło kilka godzin. Właściciel farmy nie był
pewien, jak na to zareagować. Powrót do domu trwałby zbyt długo, telefony
komórkowe jeszcze wtedy nie istniały i w pobliżu nie było też sąsiadów, których
ów farmer mógłby zaalarmować. Postanowił więc spędzić noc właśnie tam. Następnego
dnia z dziury w gruncie wychynęły jakieś człekokształtne istoty, ale kojarzące
się raczej z gadami – jak opowiedział ów człowiek, ani nieprzyjemne, ani budzące
lęk. Stwierdził, że tamte istoty niosły pojemniki z jakimś materiałem,
wydobytym stamtąd surowcem, i ładowały je na spodek. Po załadowaniu większej
liczby pojemników zamknął się za nimi właz i spodek odleciał.
O jaki materiał tu
chodzi? Czy owe istoty przybywają na Ziemię tylko po to, żeby go zabierać? Można
przypuszczać, że Anunnaki zjawili się na Ziemi dla złota i pozyskiwali je przez
tysiące lat. Nie zależało im na zawładnięciu Ziemią, bo przecież za każdym
razem powracali na swoją planetę! Nie oni są więc dla nas, ludzi, groźni.
Zresztą póki przebywają na Ziemi, starzeją się, co było powodem buntu
robotników Anunnaki.
Ale tymczasem Ziemia
została zaludniona. Przyjmijmy, że państwo i ja należymy do społeczności
Anunnaki. Stwierdzamy teraz, po dłuższej nieobecności na Ziemi, że to i owo się
tutaj zmieniło. Zwłaszcza w ciągu ostatnich stu lat człowiek dokonał dużego
postępu w technice i sam już podróżuje w kosmosie. Posiada bomby atomowe, radar
i dysponuje innymi wynalazkami, które nie pozwalają nam po prostu wylądować
tutaj, by wydobywać materiał, którego pilnie potrzebujemy. Co robić? Zawładnąć
tą planetą? Nie warto. Na cóż nam ona? Tutaj zbyt szybko się starzejemy.
Pozostaje więc tylko jedno wyjście -— zawrzeć układ z kimś, kto może nam pomóc
w uzyskaniu tego, czego potrzebujemy, a potem znowu zniknąć. Prawdopodobnie będziemy
musieli zaproponować coś od siebie – dojdzie do swoistej wymiany. Czy
zaoferujemy jakąś technologię?
Chciałbym w tym
miejscu opowiedzieć Wam jeszcze jedną niezwykłą historię, która, być może,
udzieli pewnych odpowiedzi.
W trakcie kolejnej
podróży po Stanach Zjednoczonych, w roku 1990, poznałem partnerkę jednego z
najskuteczniejszych amerykańskich adwokatów, a gdy się z nią zaprzyjaźniłem, usłyszałem
od niej pewnego dnia taką oto opowieść:
Jej partner
– nazwijmy go Mark – już w wieku trzydziestu lat należał do najlepiej opłacanych
adwokatów w Ameryce i reprezentował między innymi rodzinę XXX. Gdy po raz
kolejny zawitał na ich ogromnej posiadłości w pobliżu Houston, gospodyni
poprosiła, żeby trochę poczekał, bo właściciele są zajęci. Ponieważ lubili się
z ową gospodynią, zaprosiła go do kuchni na filiżankę kawy.
Rozmowa
adwokata z gospodynią trwała już jakiś czas, gdy zwrócił on uwagę na kilka stojących
nieco na uboczu krzeseł o dziwacznym kształcie. Adwokat zapytał o nie, ale
gospodyni w pierwszej chwili uchyliła się od odpowiedzi, potem jednak powiedziała
mu w zaufaniu, co następuje: Proszę tego nikomu nie opowiadać… Otóż raz w
miesiącu wszyscy pracownicy maja wolny weekend – prócz mnie, bo jestem tu już
bardzo długo. Za każdym razem, w godzinach popołudniowych, ląduje na terenie
posiadłości latający spodek. Taak, wtedy mamy problem, bo istoty, które wychodzą
z tego statku kosmicznego, nie wyglądają jak ludzie, a raczej jak połączenie
jaszczurki z człowiekiem, poza tym mają tylko trzy palce i ogony. Opuszczają
oni statek kosmiczny z wieloma ogromnymi walizkami dla rodziny XXX, ale niczego
nie zabierają. Te krzesła wykonano specjalnie dla tych istot, wgłębienia na końcach
oparć są przeznaczone na ich trzy palce, a otwór z tyłu mieści ogon.
Przypuszczam, że ci kosmici przywożą pieniądze – kiedyś widziałam otwartą
walizkę.
Kobieta, która mi to
opowiedziała, dodała, że jej partner przeżył taki szok, iż wkrótce zamknął swoją
kancelarię adwokacką – w wieku 35 lat – i przeniósł się razem z nią na Karaiby.
Zarobił już tyle, że nie musiał dłużej pracować. A tamta historia go wykończyła.
I co Wy na to, drodzy
Czytelnicy? Same bzdury? Nie do wiary, science fiction?
Być może. Sam nie
wiem, co o tym myśleć. Nie było mnie przy tym, rozmawiałem tylko z partnerką człowieka,
który się z czymś takim zetknął. Owa historia nie wydaje mi się jednak mniej
wiarygodna niż czyjaś opowieść o tym, że kilka tysięcy lat temu rozdzielił
morze, by wraz ze swymi towarzyszami przejść na drugi brzeg.
Proponuję, żebyśmy na
pewien czas porzucili ten temat i przyjrzeli się powtórnie czemuś, co zostało
udokumentowane przez historyków – sumeryjskim tabliczkom z inskrypcjami. Otóż
opowiadają one o społeczności Anunnaki, Księga Rodzaju zaś wspomina o synach Bożych,
którzy upodobali sobie córy człowiecze. Moim zdaniem, wszystkie te dawne teksty
relacjonują wydarzenia, które rozegrały się właśnie tak albo przynajmniej
podobnie. Przedmiotów świadczących o interwencji podjętej przez jakąś obcą
cywilizację jest pod dostatkiem.
Należałoby w tym
miejscu wspomnieć również o wynikach badań, które przeprowadziła Rumunka
Isabela lorga. W jej książce czytamy o tym, że w 1961 roku Nicolae Vlasa natknął
się na tak zwane tablice z Tartarii, w pierwszym momencie uznane za pochodzące
z kraju Sumerów. Gdy je później zbadano w Moskwie i dokonano ich datowania,
okazało się, iż owe pokryte sumeryjskim pismem tablice są o dwa tysiące lat
starsze niż te znad Eufratu i Tygrysu. Rosyjski historyk N. Zyrow doszedł zatem
do wniosku, że Sumerowie żyli pierwotnie w Karpatach, skąd dopiero po kilku
tysiącach lat wywędrowali na ziemie odpowiadające dzisiejszemu terytorium
Iraku. Tak czy inaczej, tablice z Tartarii zawierają identyczne informacje o
ludzie Anunnaki, przy czym Isabela lorga jest zdania, że Nibiru nie było
ojczystą planetą owego ludu, a jedynie bazą wykorzystywaną do międzylądowań. Za
ojczyznę ludu Anunnaki uważa ona układ słoneczny Aldebaran.
Jeżeli damy wiarę
wszystkim owym tekstom – tak jak inni wierzą w to, co czytają w Biblii, w
Koranie, w Wedach i gdzie indziej – wówczas przyjdzie uznać, że dawno temu jacyś obcy przybysze obdarzali Ziemię kulturą.
Jedni przybywali z Syriusza, inni z planety Nibiru, jeszcze inni – pisałem o
tym w książce Unternehmen Aldebaran (Projekt Aldebaran) – z noszącego tę
właśnie nazwę układu słonecznego. I wolno nam chyba wyobrażać sobie, że
dochodziło do sporów terytorialnych, które przeradzały się w wojny. Mam tu na
myśli wojny między Elohim i Nafilim, zrelacjonowane w Starym Testamencie;
zresztą na konflikty między bogami natrafiamy u Germanów, Greków, ludów
indyjskich i innych.
Nikt chyba nie wie
dokładnie, które z owych istot pozaziemskich są rzeczywiście życzliwie
usposobione do człowieka. Istnieją relacje osób wtajemniczonych informujące o tym,
że rząd amerykański przechowywał pojazdy kosmiczne istot pozaziemskich w
podziemnych hangarach (Area 51), że niektóre z tych rozbitych pojazdów zostały
przez owe istoty odtworzone i że również mieszkańcy innych planet badają
kosmos. Podobne relacje dotyczą Trzeciej Rzeszy, przy czym w tym ostatnim
przypadku zachowały się znakomite fotografie, potwierdzające budowę takich
pojazdów. Ale technika się nad nami nie rozczula – wręcz przeciwnie. Nowe
technologie oraz osiągnięcia naukowe aż nazbyt często są wykorzystywane do
realizacji celów elity władzy, że wspomnimy o manipulacji genetycznej czy
klonowaniu ludzi, a przykładów jest znacznie więcej.
Muszę teraz uwzględnić
i taką możliwość, iż uznacie, że tego już za wiele, nadeszła pora spojrzenia
prawdzie w oczy i dowiedzenia się, co zakulisowi władcy naszej planety od
stuleci ukrywają i podają do wiadomości tylko członkom elitarnych lóż. Wszystko
bowiem, co ludziom nieświadomym wydaje się zabawne, jest przez owe elity
traktowane bardzo poważnie i staje się przedmiotem badań, i na tym polega
istotna różnica między obiema grupami ludzi. Jeżeli elity stwierdzają, że taka
czy inna opowieść nie ma żadnych realnych podstaw, to przynajmniej wiedzą, iż
tak się sprawa przedstawia i mogą ją odłożyć adacta. Jeżeli jednak coś jest na
rzeczy, to odpowiedni materiał zostaje skonfiskowany, oceniony i zapewne
wykorzystany.
Większość ludzi
naszej cywilizacji, tych, którzy uważają siebie za “światłych” – nie odczuwa jednak potrzeby osobistego
wnikania w cokolwiek; owi “światli” ograniczają się do sceptycznych uśmiechów —- to jest przecież o
wiele wygodniejsze! Informacje o rzeczywistym stanie rzeczy zaczerpnęliśmy z
pewnego programu telewizyjnego. O wojnie w Iraku byliśmy wszak również
rzetelnie informowani, czyż nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz